1 listopada 2018

denko: październik

hej!

tu Yav, czyli alstroemeriav z instagrama (dawniej yavooshh). na instagramie często brakuje mi miejsca, zwłaszcza przy denkach, więc postanowiłam w tym celu założyć bloga. oprócz denek planuję tutaj wrzucać obszerniejsze recenzje porównawcze kilku kosmetyków tego samego typu, a pojedyncze recenzje nadal będą umieszczane na instagramie. 

szybkie wyjaśnienie co do nazwy bloga: alstroemeria to nazwa kwiatu. jak można się domyślić, nazwa ta była na insta zajęta. nie lubię kombinować przy słowach i podwajać litery czy dodawać liczby, więc po długim namyśle do nazwy dodałam literę "v" na końcu - gdy przeczyta się to słowo głośno, końcówka brzmi jak "Yav", czyli moja ksywka, tak więc ta litera na końcu nie jest tam przypadkowa!

przejdźmy jednak do denka. ten, kto obserwuje mnie od jakiegoś czasu wie, że moje denka są małe i zawsze będą małe. nie otwieram dwudziestu kosmetyków naraz, a jedynie te, których faktycznie używam. miłośnicy ogromnych denek raczej nie będą zadowoleni z moich wpisów...


w październiku udało mi się zdenkować całkiem sporo (jak na mnie) kosmetyków. są tu ulubieńcy, średniaki, ale i kosmetyki, do których już nie wrócę.




pielęgnacja twarzy


Sylveco, arnikowe mleczko oczyszczające (150 ml)
to mleczko to zdecydowany ulubieniec. przy mojej cerze (naczynkowej, wrażliwej) używanie płynu micelarnego i pocieranie skóry płatkami kosmetycznymi zwykle kończyło się zaczerwienieniem, a płyny, których używałam (Sylveco, Vianek) były przyjemne, ale nie do końca radziły sobie z moim dość mocnym makijażem oka. to mleczko rozwiązało moje dwa podstawowe problemy: świetnie domywa makijaż i nie muszę używać do niego wacików. po prostu nakładam mleczko na twarz i masuję, następnie je zmywam. z makijażem radzi sobie lepiej niż nie jeden płyn micelarny i jest to zapewne zasługa oleju rycynowego w składzie. obawiałam się, że mleczko będzie zbyt tłuste (mam cerę mieszaną w strefie T), ale na szczęście tak nie było. moja cera po użyciu mleczka nie jest zaczerwieniona ani podrażniona. zapach ma przyjemny, ziołowy, a pompka ułatwia dozowanie. opakowanie zużyłam z przyjemnością, a kolejne jest już w użyciu, z tym, że teraz używam go tylko do demakijażu oczu, a resztę makijażu zmywam olejkiem Clochee. 
skład jest bardzo przyjemny, znajdziemy w nim: olej sojowy, olej rycynowy, glicerynę, pantenol, ekstrakt z arniki górskiej, betulinę. mleczko jest łagodne, koi skórę, nawilża ją i regeneruje. polecam to mleczko posiadaczkom wszystkich cer, ja jestem w nim totalnie zakochana!

INCI: Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Glycerin, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Panthenol, Arnica Montana Flower Extract, Tocopheryl Acetate, Betulin, Cetearyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid.


Senkara, hydrolat kwiat lotosu (50 ml)
dopiero zaczynam przygodę z hydrolatami, ten od Senkary był moim drugim, dostałam go od przyjaciółki na urodziny. z tą marką poznałam się na poprzedniej edycji Ekocudów, ale jakoś tak wyszło, że wtedy nic od nich nie kupiłam (co zmieni się na najbliższych Ekocudach w Warszawie :). ten hydrolat ma bardzo intensywny, kwiatowy zapach, który na początku wydawał mi się zbyt mocny, jednak z biegiem czasu go pokochałam. przyjemnie odświeżał i nawilżał skórę. wcześniej miałam hydrolat z Your Natural Side, a obecnie używam z NaturalMe i musze przyznać, że wśród tych trzech to ten z Senkary miał najlepszy atomizer. rozpyla on cudowną, delikatną drobną mgiełkę i rozważam przelewanie wszystkich nowych hydrolatów do tego opakowania bo teraz już żaden atomizer nie pasuje mi tak jak ten 😅 w planach mam zakup hydrolatu malinowego tej marki (pachnie obłędnie). fani intensywnych kwiatowych zapachów będą zadowoleni z tego hydrolatu!

INCI: Nelumbo Nucifera (Lotus Pink) Hydrolate.


Vianek, wzmacniający krem na dzień (50 ml)
to już moje drugie opakowanie. zdecydowanie mój ulubiony krem na lato! jest lekki, szybko się wchłania, a do tego posiada zielony pigment, więc delikatnie niweluje zaczerwienienia i wyrównuje koloryt. używałam go też wcześniej, gdy miałam cerę tłustą, i radził sobie równie dobrze. na zimę jest zdecydowanie za lekki, ale na wiosnę do niego wrócę (kolejne opakowanie już czeka w zapasach). ma delikatny zapach, który nie zapada w pamięć. plus za wygodne, higienicne opakowanie z pompką.
składniki aktywne w kremie to między innymi oleje z winogron, słodkich migdałów i czarnej porzeczki, ekstrakt z borówki i alantoina.

INCI: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Zinc Oxide, Glycerin, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Coco-caprylate, Ribes Nigrum Seed Oil, Glyceryl Stearate, Vaccinium Vitis-Idaea Fruit Extract, Stearic Acid, Allantoin, Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Phytic Acid, CI 77288, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Parfum.


Duetus, maseczka do twarzy (10 ml)
spokojnie mogę powiedzieć, że jest to moja ulubiona saszetkowa maseczka. zużyłam już 5 opakowań, a każde wystarcza mi na dwa razy. dla mnie jest to maska idealna: oczyszcza, ale nie wysusza skóry. twarz jest po niej cudownie miękka i gładka, zmatowiona, ale nie wysuszona. lubię maseczki z glinką, i tutaj w składzie też ją znajdziemy, ale dodatek węgla aktywnego robi swoje i maseczka naprawdę porządnie oczyszcza. ma bardzo jednolitą, budyniową konsystencję i łatwo rozprowadza się ją na twarzy. zapach ma dość specyficzny - sami musicie ocenić, czy Wam się podoba, czy nie. ja nie jestem pewna czy mi się podoba, ale używałabym jej nawet, gdyby pachniała czeluściami piekieł (tak jak serum z tej serii :D).
w składzie oprócz wspomnianych już (białej) glinki i węgla znajdziemy też oleje (winogronowy, konopny i tymiankowy), skwalan, ekstrakt z lukrecji i kwas salicylowy.

INCI: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Kaolin, Sorbitol, Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Glyceryl Stearate, Activated Charcoal, Squalane, Tocopheryl Acetate, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Stearic Acid, Cetearyl Alcohol, Salicylic Acid, Xanthan Gum, Thymus Vulgaris (Thyme) Oil, Citrus Grandis Oil, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Limonene, Linalool.


pielęgnacja ciała


Sylveco, kojący balsam do ciała (300 ml)
pierwsze opakowanie zdenkowane, drugie aktualnie w użyciu. kocham ten balsam miłością bezgraniczną. gdybym miała wybrać jeden jedyny balsam, którego bym używała do końca życia, to byłby to ten balsam. jest to jedyny balsam, który faktycznie koi podrażnioną skórę. mam bardzo wrażliwą skórę, zwłaszcza na nogach i zwłaszcza po goleniu, i tylko po użyciu tego balsamu nie odczuwam pieczenia i swędzenia, jest to prawdziwe ukojenie dla skóry. jest to też jedyny balsam, który daje sobie radę z moim dekoltem, z którym wiąże się nieco dłuższa historia: wiele lat temu, gdy byłam jeszcze w gimnazjum, pojechałam do Włoch. używałam jakichś tam filtrów SPF 50, ale i tak raz zasnęłam na słońcu. poparzenie, jakiego się nabawiłam, które potem przez długi czas się paprało i było jedną wielką raną zostawiło mi dekolt w postaci pustyni, skóra jest szorstka, chropowata, no jednym słowem: masakra. odkąd zaczęłam stosować naturalną pielęgnację i regularnie używam peelingów jest o wiele, wiele lepiej, ale nadal stan skóry na moim dekolcie pozostawia wiele do życzenia. ten balsam to jedyny, który przynosi ukojenie i faktycznie zmiękcza skórę. niestety jest to dość tłusty, treściwy balsam, który mimo tego, że bardzo łatwo się go rozsmarowuje, to długo się wchłania i lepi, ale jestem w stanie mu to wybaczyć za tak fantastyczne działanie.
używam tego balsamu tylko na dekolt (codziennie) i na nogi po goleniu, na resztę ciała kładę inny balsam. oprócz regeneracji i ukojenia, balsam dobrze nawilża, a do tego delikatnie chłodzi (zasługa olejku miętowego). w składzie znajdziemy: olej winogronowy, glicerynę, ekstrakt z krwawnika pospolitego, betulinę i ekstrakt z aloesu.

INCI: Aqua, Vitis Vinifera Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, Cetearyl Acohol, Achillea Millefolium Extract, Tocopheryl Acetate, Mentha Piperita Oil, Benzyl Alcohol, Betulin, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Xanthan Gum, Dehydroacetic Acid.


Organic Shop, mus do ciała ylang-ylang & neroli (250 ml)
lubię produkty Organic Shop, te do ciała spisywały się u mnie do tej pory bardzo dobrze (zwłaszcza balsam o zapachu truskawkowo-jogurtowym), ale ten balsam to coś, do czego nigdy nie wrócę. działanie miał dość przeciętne, nie nawilżał wybitnie, wchłaniał się całkiem szybko, ale nie mogłam znieść tego zapachu i bardzo się z nim męczyłam. skład ma lepszy niż niejeden drogeryjny balsam, ale za zapach i bardzo niepraktyczne opakowanie ma u mnie ogromnego minusa.
w składzie znajdziemy hydrolizat ze skrobi kukurydzianej, masło shea, glicerynę, wodę z kwiatów gorzkiej pomarańczy (neroli), olej ylang-ylang i ekstrakt z lilii wodnej, więc jest przyjemnie, ale zapach dla mnie jest zdecydowanie na nie. 

INCI: Aqua, Coco-Caprylate Caprate, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Butyrospermum Parkii Butter, Glycerin, Capryli/Capric Triglyceride, Octyldodecanol, Citrus Aurantia Amara Flower Water, Cananga Odorata Flower Oil, Nuphar Luteum Root Extract, Tocopherol, Xanthan Gum, Sodium Stearoyl Glutamate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Parfum, Limonene, Linalool,Citral, Citronellol.


Fresh & Natural, cukrowy peeling do ciała, zielona herbata (250 ml)
kupiłam go na wiosennych Ekocudach. nie jestem pewna, czemu wybrałam ten zapach, po kilku miesiącach używania miałam go po prostu dość i bardzo mi przeszkadzał. myślę o zakupie innych wariantów, ale do tego na pewno już nigdy nie wrócę. działanie miał bardzo dobre, spisywał się o wiele lepiej, niż peelingi z Organic Shop, których używałam wcześniej. był bardzo tłusty, posiadał dużo drobinek cukru i nazwałabym go typowym zdzierakiem.
dzięki zawartości olejów (winogronowy, ze słodkich migdałów, arganowy) peeling zostawiał na skórze tłustą powłokę, więc aplikacja balsamu nie była konieczna, ale ja i tak go nakładałam, żeby zemulgować oleje i przyspieszyć ich wchłonięcie (nie lubię, gdy wszystko mi się lepi). dodatkowo zawierał też kawałki kwiatów hibiskusa. był to na pewno porządny peeling i byłam z niego bardzo zadowolona (pomijając jego zapach).

INCI: Sucrose, Vitis Vinifera Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Argania Spinosa Oil, Hibiscus Sabdariffa Flower, Parfum, Limonene, Citronellol.


pozostałe kosmetyki


Batiste, suchy szampon, fresh (200 ml)
te suche szampony znają chyba wszyscy! skład nie jest idealny, ale działanie ma o wiele lepsze niż wszystkie inne suche szampony, których używałam. na opakowaniu widnieje informacja o tym, że produkt nie był testowany na zwierzętach i mam nadzieję, że rzeczywiście tak było (nie sprawdzałam, czy ta firma eksportuje produkty do Chin). dobrze odświeża włosy, czyli robi co ma robić, jest dość wydajny i nie bieli włosów zbyt nachalnie. nie zauważyłam zbyt wielkiej różnicy w zapachach różnych wersji, więc zawsze kupuję taką, jaka akurat wpadnie mi w ręce.

INCI: Butane, Isobutane, Propane, Oryza Sativa (Rice) Starch, Alcohol Denat., Parfum (Fragrance), Coumarin, Distearyldimonium Chloride, Cetrimonium Chloride.


Yope, mydło w płynie, werbena (500 ml)
refill zakupiony na Ekocudach. tak jak w przypadku Batiste, tę markę znają chyba wszyscy. moje dłonie mają się o wiele lepiej, odkąd zaczęłam używać produktów z delikatniejszymi substancjami myjącymi. pomimo ekstraktów w składzie, nie zauważyłam, żeby mydło (a właściwie żel, mydłem jest tylko z nazwy) robiło coś więcej oprócz samego mycia dłoni. za to muszę przyznać, że werbena to zdecydowanie mój ulubiony zapach spośród wszystkich mydeł, jest cudownie cytrusowy.

INCI: Aqua, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Cetyl Betaine, Verbena Officinalis Flower/ Leaf Extract, Sodium Sunflowerseedamphoacetate, Glyceryl Oleate, Lactic Acid, Parfum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Chloride, Panthenol, Allantoin, Benzyl Benzoate, Citral, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.



Ecolab, zmiękczający krem do stóp (100 ml)
zużyłam już 3 tubki tego kremu i zawsze chętnie do niego wracam. jestem uzależniona od jego zapachu, jest niezwykle przyjemny. rzeczywiście zmiękcza skórę stóp, ale nie w jakiś spektakularny sposób - po prostu utrzymuje moje stopy w przyzwoitym stanie. 
bazą jest tutaj masło shea, ale krem nie jest przesadnie tłusty i w miarę szybko się wchłania. dodatkowo w składzie są też proteiny owsa, olej z orzechów muszkatołowych, pantenol i gliceryna. jak najbardziej polecam ten krem, jest tani, wydajny, w większej pojemności niż standardowe kremy do stóp. no i ten zapach - mogłabym siedzieć z nosem w tubce cały dzień!

INCI: Aqua, Organic Butyrospermum Parkii, Hydrolyzed Avena Sativa Protein, Glycerin, Glyceryl Monostearate, Caprylic/Capric Triglycerides, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Myristica Argentea Oil, Xanthan Gum, D-panthenol, Perfume, Citric Acid, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol.


Alterra, pasta do zębów (75 ml)
była to moja pierwsza pasta z dobrym składem i byłam z niej bardzo zadowolona, na pewno do niej wrócę. po odstawieniu drogeryjnych past w końcu moje dziąsła nie są podrażnione, więc teraz będę używać tylko delikatnych past, bez SLS. im bardziej "fresh" byłą pasta, tym bardziej podrażnione były moje dziąsła. do smaku trzeba się przyzwyczaić - w składzie jest sól, którą dość mocno czuć. oprócz soli są tu też ksylitol, wyciąg z kwiatów arniki górskiej oraz woda miętowa. jeśli ktoś unika fluoru to nie jest to pasta dla niego. bardzo mało się pieni i nie daje efektu ekstremalnego odświeżenia, ale jest bardzo przyjemna i nie powoduje żadnych podrażnień, a do tego dostępna jest w każdym Rossmannie za grosze.

INCI: Aqua, Sorbitol, Silica, Xylitol, Maris Sal, CI 77891, Arnica Montana Flower Extract, Mentha Piperita Leaf Wate, Xanthan Gum, Glycerin, Sodium Cocoyl Glutamate, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Fluoride, Levulinic Acid, Aroma, Limonene, Linalool.


Lovely, maskara Vampire Lashes (8 g)
po przerobieniu wielu drogeryjnych tuszy, droższych i tańszych, w końcu znalazłam ulubieńca i to z przyzwoitym składem! uwielbiam tę maskarę, pięknie wydłuża i pogrubia rzęsy, a do tego jest bardzo tania i dostępna w każdym Rossmannie (chociaż często widzę pustą półkę). szczoteczka może na początku przerażać, ale pracuje się nią bardzo dobrze i nie skleja rzęs. w przyszłości zamierzam zainwestować w maskary z całkowicie naturalnym składem, ale na razie jestem bardzo zadowolona z tej i przy niej zostanę.

INCI: Aqua, Synthetic Beeswax, Cera Alba, Jojoba Esters, Copernicia Cerifera Cera, Glycerin, Stearic Acid, Palmitic Acid, Aminomethyl Propanediol, Acacia Senegal Gum, Caprylyl Glycol, Hydroxyethylcellulose, Phenoxyethanol, Myristic Acid, Arachidic Acid, Behenic Acid, Oleic Acid, Tocopherol, CI 77499.


i to by było na tyle. fajnie jest w końcu móc się rozpisać i pokazać składy kosmetyków, które zużyłam. na instagramie zdecydowanie brakowało mi miejsca :)
znacie te produkty? używałyście ich? Wasze denka były w październiku skromne, czy raczej duże?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz