14 kwietnia 2019

Ekocuda: Warszawa, 30.03.2019


hej! wydaje mi się, że o Ekocudach słyszał już każdy - to najbardziej znane wydarzenie związane z naturalnymi kosmetykami w Polsce. na wiosnę można było wybrać się do trzech miejsc: Gdańska, Warszawy i Poznania. ja pojechałam do Warszawy, na 6. edycję targów i był to mój trzeci raz na Ekocudach.



w Warszawie można było odwiedzić targi w weekend 30-31 marca w Centrum Praskim Koneser. w zeszłym roku targi odbyły się w dokładnie tym samym miejscu i znowu stwierdzam, że stoiska były nieco źle rozplanowane: niektóre alejki były tak małe, że nie dało się przecisnąć, a przy innych było aż za dużo wolnego miejsca. nie wiem, ile dokładnie było wystawców, ale na pewno ponad 170, więc możecie sobie wyobrazić ten tłok :) mimo wszystko, jak co roku, bardzo mi się podobało i zrobiłam całkiem spore zakupy, jednak (prawie) udało mi się kupić tylko to, co planowałam. 

Ekocuda są dla mnie czasem, gdy uzupełniam zapasy do czasu następnej edycji i dzięki temu bardzo niewiele kupuję pomiędzy targami i po kolei zużywam to, co kupiłam. dzięki próbkom kupionym na jednej edycji, czasami kupuję pełnowymiarowy produkt na kolejnej, chociaż z dostępnością próbek z edycji na edycję jest coraz gorzej - trzy edycje temu wróciłam do domu z naprawdę dużą liczbą próbek, a w tym roku dostałam je jedynie na stoiskach Resibo i Sylveco (tylko dlatego, że robiłam tam zakupy), a sporo wystawców owszem miało próbki, ale płatne, albo przy zakupach, a szkoda, bo nie zawsze chcę od razu zainwestować w produkt, którego nie znam, a próbki bardzo ułatwiają mi decyzję - maźnięcie testerem na dłoni na targach to dla mnie jednak za mało, by ocenić produkt. ale przejdźmy w końcu do zakupów! :)

zacznijmy może od tych mniejszych marek, a znane, jak Sylveco czy Yope zostawmy na koniec.


Your Natural Side to zdecydowanie moja ulubiona marka, jeśli chodzi o hydrolaty - są w przystępnych cenach, dobrej jakości oraz w szklanych butelkach, a atomizery są porządne i się nie psują. do tego jest kilka wariantów pojemności i można kupić butelkę z atomizerem jak i ze zwykłą zakrętką, a do tego mają naprawdę bogatą ofertę i to nie tylko hydrolatów, ale też olejów czy glinek. w tym roku kupiłam hydrolat miętowy oraz nowość, jakim jest hydrolat champaka. miętę miałam już wcześniej, jest to chyba mój ulubiony rodzaj hydrolatu (obecnie używam miętowego marki Kej). odświeża, przyspiesza gojenie niedoskonałości, ale przy tym nie powoduje uczucia ściągnięcia i nie wysusza, mój ideał! miętę YNS już miałam i jest to moje kolejne opakowanie. champaka zachęciła mnie zapachem, jest przyjemny i delikatny. ma oczyszczać, łagodzić i koić skórę i być idealna dla cer suchych, mieszanych i zanieczyszczonych, więc brzmi jak coś, co mi się spodoba. jako gratisy dostałam miniatury olejów z nasion pietruszki oraz z ogórka. na stoisku można też było kupić przecenione glinki i prawie skusiłam się na fioletową, ale mam duży zapas białej i trochę czerwonej, więc uznałam, że nie ma co przesadzać :)



Esencja energetyzująca Resibo była na pierwszym miejscu mojej listy zakupów. na poprzedniej edycji otrzymałam jej próbkę i muszę przyznać, że się w niej zakochałam! cena na targach była przystępna (obowiązywało 20% zniżki). już zaczęłam jej używać - stosuję ją rano przed nałożeniem kremu i na razie jestem bardzo zadowolona, ale wstrzymam się z bardziej szczegółową opinią do czasu, aż zużyję jej trochę więcej.



Odżywcza Goja marki Asoa jest chyba większości znana - zachwycało się nią wiele osób na Instagramie i swego czasu było o niej bardzo głośno. jest to drogi krem (w regularnej cenie 129 zł jeśli się nie mylę, a 99 zł na targach), więc jest to niemały wydatek. długo się nad tym kremem zastanawiałam, chodził za mną od poprzedniej edycji Ekocudów i postanowiłam, że jednak wypróbuję. trochę obawiam się kupowania tak drogich kosmetyków w ciemno, ale pomyślałam, że zaryzykuję. jeszcze trochę czasu minie, aż otworzę słoiczek, bo obecnie mam jeszcze sporo kremu różanego z Make Me Bio, ale planuję używać Goi w porannej pielęgnacji. 



z Senkary planowałam kupić jedynie masło shea. zrobiłam dość duże rozeznanie w markach, które będą na targach i szukałam masła shea, które by mnie najbardziej odpowiadało pod względem ceny i pojemności i padło na Senkarę. nie wyobrażam sobie życia bez masła shea - jest to dla mnie najbardziej uniwersalny i wszechstronny produkt. smarowałam nim tatuaż, gdy się goił, używałam go jako całonocne maseczki na dłonie pod rękawiczki, smarowałam nim podrażniony od ciągłego dmuchania nos, oraz dodawałam do ręcznie robionych kosmetyków. zapachem może nie powala, ale działaniem już tak! masło shea Senkary zamknięte jest w szklanym słoiku o pojemności 150 g, a na targach obowiązywała promocyjna cena 22,50 zł. w słoiczku znajdziemy plastikową szpatułkę, co było miłym zaskoczeniem. konsystencja nieco różni się od masła, które wcześniej używałam (od Sape), ta jest bardziej miękka, krucha, nieco bardziej "piankowata" co bardzo mi się podoba, bo o wiele łatwiej jest wydobyć produkt ze słoiczka i rozsmarować go na dłoniach. mydła do pędzli nie miałam w planach, ale myślałam o nim już wcześniej i intrygowało mnie, więc zachęcona przez Panią ze stoiska (do tego właścicielkę firmy) kupiłam opakowanie. po kilku użyciach stwierdzam, że to bardzo przyjemny i wygodny produkt, a pędzle myje się szybko i dokładnie. nieplanowany, ale bardzo trafiony zakup :)



z głównych planów na Ekocuda było dla mnie znalezienie korektora. dwa, które mam z Couleur Caramel dobijają już dna, więc chciałam popatrzeć na to, co mają w swojej ofercie wystawcy na Ekocudach i dobrać kolor. głownie skupiłam się na Felicei oraz puroBIO, jednak z Felicei zrezygnowałam, ponieważ nie podobała mi się atmosfera na stoisku i to, w jaki sposób przedstawione zostały mi kosmetyki. jeśli przychodzę na stoisko szukając konkretnego rodzaju kosmetyku, to naprawdę nie potrzebuję wysłuchiwać całego wykładu o tym, dlaczego ten kosmetyk jest be i powinnam z niego zrezygnować (w tym wypadku był to zielony korektor). zupełnie inaczej sprawa wyglądała na stoisku puroBIO. obsługiwał mnie przemiły pan, który nie dość, że wyczerpująco i zabawnie odpowiadał na pytania i pokazywał kosmetyki, to faktycznie spojrzał mi na twarz i pomógł dobrać odpowiedni kolor. na stoisku obowiązywała promocja - przy zakupie trzech kosmetyków, trzeci najtańszy jest za pół ceny, ale Pan był tak miły, że odliczył mi 50% od tego droższego :) kupiłam korektor w płynie Sublime Concealer 01 oraz korektor Corrective 33 (trzecim produktem był korektor w płynie dla przyjaciółki). jestem bardzo z tych produktów zadowolona, chociaż nadal uczę się ich używać - przyzwyczajona jestem do kremowej konsystencji korektorów Couleur Caramel. na pewno więcej napiszę o tych kosmetykach, gdy już trochę ich zużyję, a dodam, że czaję się już na maskarę.


przeszłam całe targi w poszukiwaniu wielorazowych wacików i jedyne jakie znalazłam były na stoisku Leafy. ręcznie szyte, z dodatkowym woreczkiem, a do zakupu dostałam w prezencie kawałek mydełka do prania wacika. Pani na stoisku był przemiła i naprawdę miło się rozmawiało :) wacik kupiłam głownie z myślą o zmywaniu masek i w tej roli spisuje się naprawdę dobrze.



dzięki pierwszej edycji Ekocudów i wykładzie marki Ginger Organic przeszłam na naturalne podpaski i wkładki. wierzcie lub nie, ale miałam naprawdę bolesny okres, do tego stopnia, że prawie mdlałam z bólu i nie mogłam chodzić. nie wiem, czy to było tylko w mojej głowie, czy byłam uczulona na substancje z drogeryjnych podpasek, czy miało na to wpływ coś , ale teraz mam praktycznie okres bez bólu. jasne, czuję się, jakby przejechał po mnie walec, ale nie odczuwam tego ogromnego bólu. przyznam, że ze strachu przed powrotem bólu, do drogeryjnych podpasek na pewno nie wrócę i cieszę się, że w Rossmannie stacjonarnie dostępne są podpaski Masmi. zaczynałam od Ginger Organic, ale są one zdecydowanie za drogie, więc szukałam tańszych alternatyw i znalazłam - Vuokkoset. kosztują około 11 zł za opakowanie i naprawdę nie widzę różnicy. gdy zobaczyłam stoisko Eko-Bańki na Ekocudach i ich duży wybór produktów do higieny intymnej, postanowiłam zrobić mały zapas, ale i przetestować nowości. kupiłam jedno opakowanie sprawdzonych standardowych podpasek Vuokkoset, a do tego kupiłam Vuokkoset na noc, oraz podpaski nieznanej mi marki ECO by Naty oraz wkładki natracare. nie znam tych marek, ale były w przystępnych cenach (10-12 zł), więc postanowiłam dać im szansę. cieszę się, że jest na naszym rynku coraz większy wybór naturalnych podpasek i że coraz więcej kobiet mówi na ten temat otwarcie i bez wstydu!


kolejny punkt z mojej ekocudnej listy odhaczony - saszetka enzymatycznego peelingu Clochee. od jakiegoś czasu szukam dobrego peelingu enzymatycznego i nie mogę nic znaleźć, może wybór padnie na Clochee? po jednym użyciu niewiele mogę powiedzieć, ale przede mną jeszcze jedno. cena za tubkę 100 ml jest wysoka (65 zł), więc raczej będę czekać na jakieś większe promocje. maski z glinką Ghassoul nie planowałam kupić, ale zaciekawiło mnie to, że ta maseczka glinkowa nie zasycha i nie trzeba jej pryskać. muszę przyznać, że jest całkiem przyjemna, ale nie zrobiła na mnie ogromnego wrażenia niestety.


kocham lawendę! dwie edycje temu kupiłam woreczek suszonej lawendy z Lawendowego Stawu, w tym roku padło na Dworzysk. już jest w szufladzie i pięknie pachnie :)


nie mogłam przejść obojętnie obok stoiska Yope, ale obie te rzeczy miałam w planach. bardzo chciałam kupić któryś z nowych żeli pod prysznic dla dzieci i po zapoznaniu się z zapachami wybór padł na pomarańczę i jabłko. pachnie cudownie! najchętniej kupiłabym wszystkie wersje zapachowe :) drugim produktem jest uniwersalny płyn do czyszczenia Zielona Herbata. jestem fanką zapachu Bambus, ale niestety był już wyprzedany, więc wzięłam Zieloną Herbatę bo lawenda w środkach czystości jakoś do mnie nie przemawia.


na sam koniec dobrze wszystkim znane stoisko Sylveco. kupiłam tutaj całkiem sporo, ale nic nie było zakupem pod wpływem impulsu. nawilżającą emulsję Vianka już miałam i chcę do niej wrócić bo jej ufam, jako jedyna (razem z wersją łagodzącą) nie powodują u mnie uczucia ściągnięcia i są wystarczająco delikatne. do tego kupiłam inne, dobrze mi znane produkty: mleczko do demakijażu Sylveco, kurację do rąk Vianek, serum i maskę Duetus oraz pomadki. jedyną nowością jest dla mnie krem do rąk Biolaven, który kupiłam mamie na poprzedniej edycji i który oczarował mnie słodkim zapachem. dodatkowo dostałam od mamy "zlecenie" kupienia set kremów Vianka z linii przeciwzmarszczkowej i dopiero wieczorem zauważyłam, że dano mi krem do cery tłustej, zamiast suchej, więc w niedzielę, przed pociągiem musiałam biec jeszcze raz na targi, żeby go wymienić. na szczęście obyło się bez problemów i dostałam jeszcze próbki (których nie dostałam poprzedniego dnia przy zakupie - zamiast tego dostałam bawełnianą torbę na zakupy). dobrze, że targi były jakieś 15 minut spacerkiem od dworca wschodniego, bo inaczej nie miałabym jak tego kremu wymienić.

to kupiłam dla siebie, a dla mamy kupiłam mazidło pszeniczne z Polnego Warkocza i truskawkową kulę do kąpieli z Wytwórni Mydła oraz kremy z Vianka dla jej koleżanki. zaliczam tę edycję do udanych, choć mam nadzieję, że na kolejnej edycji rozmieszczenie stoisk będzie bardziej przemyślane, i że będzie dostępnych więcej próbek - nie tylko takie do kupienia po kilka złotych bo uważam, że mija się to z celem reklamowania marki. bardzo by mnie ucieszyła też wieść o targach w Łodzi :) gdzieś rzuciło mi się w oczy, że planowana jest kolejna lokalizacja, więc kto wie.

co myślicie o Ekocudach? odwiedziliście je w tym roku? a może wolicie kupować online, bez tłumów? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz