8/05/2019

denko: lipiec

cześć! w denku lipcowym pokażę Wam dziesięć produktów i znalazły się tam kosmetyki do głównie do pielęgnacji twarzy, ale znajdzie się też coś do ciała i makijażu :)

Rosadia, krem odżywczy na noc, 50 ml (60 zł)
chociaż nie jestem zbyt wielką fanką kremów z marek Sylveco to Rosadia mnie pozytywnie zaskoczyła. wygrałam ten krem w rozdaniu na Instagramie i bardzo się ciesze, że miałam okazję go wypróbować! pierwszy, najbardziej widoczny efekt po stosowaniu tego kremu to wygładzona, miękka skóra - jeszcze po żadnym kremie tak szybko nie miałam takiego dobrego efektu i widocznego efektu wygładzenia skóry. na plus jest też tutaj nawilżenie, jakiego dostarcza. krem jest treściwy, zdecydowanie odżywczy, ale nie jest ciężki i nie obciąża skóry, czego trochę się obawiałam. krem też bardzo ładnie koi skórę (zawiera alantoinę). pomimo składu idealnego dla cer naczynkowych (hydrolat różany już na drugim miejscu, a do tego olej różany) niestety nie zauważyłam żadnego wpływu na zaczerwienienia, a szkoda. jeśli chodzi o zapach, to jest on delikatny, kwiatowy. nie miałabym nic przeciwko, żeby kiedyś wrócić do tego kremu, chociaż z Rosadii bardziej interesuje mnie serum.

INCIAqua, Bulgarian Pink Rose (Rosa Damascena) Hydrolate, Vitis Vinifera Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Seed Oil, Sorbitan Stearate, Sucrose Cocoate, Butyrospermum Parkii Butter, Glyceryl Stearate, Panthenol, Stearic Acid, Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Rosa Damascena Flower Oil, Lavandula Angustifolia Oil, Citrus Aurantium Dulcis Oil, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Citronellol, Geraniol, Linalool, Limonene



Clochee, wygładzający olejek do demakijażu, 250 ml (90 zł)
nigdy nie lubiłam olejków do demakijażu i  zawsze byłam wierna płynom miecalarnym. jednak pocieranie skóry wacikami nie służyło mi, więc przerzuciłam się na demakijaż  w postaci masowania skóry mleczkiem. w tym czasie dostałam próbkę olejku z Clochee i postanowiłam go wypróbować - i to sprawiło, że w końcu przekonałam się do olejków do demakijażu! żałuję, że nie wypróbowałam żadnego wcześniej, ponieważ byłam bardzo zadowolona z efektów stosowania olejku Clochee. bardzo dobrze oczyszcza cerę z makijażu, chociaż nie używałam go do oczu, ponieważ powodował szczypanie (do demakijażu używałam i nadal używam mleczka). ma średnio przyjemny zapach i nie do końca chciał emulgować z wodą, ale idealnie zmywał się pryz pomocy emulsji. podczas jego stosowania czułam, że moja skóra jest czysta, a pory oczyszczone, miałam też mniej zaskórników na nosie. niestety w pewnym momencie czułam, że olejek jest dla mnie zbyt mocny i zbyt agresywnie oczyszcza skórę, więc jego resztę (około 1/5 butelki) oddałam mamie. jest to bardzo duże opakowanie (aż 200 ml), więc wystarczy na bardzo długo. nie wróce do niego, ale dzięki temu olejkowi przekonałam się do innej formy demakijażu i jestem mu za to bardzo wdzięczna :)

INCISesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Decyl Oleate, Sorbitan Laurate (and) Polyglyceryl-4 Laurate (and) Dilauryl Citrate (and) Aqua, Dehydroacetic Acid (and) Benzyl Alcohol (and) Aqua, Citrus Sinensis (and) Eugenia Caryophyllus (and) Myristica Fragrans (and) D-Limonene (and) Eugenol



Pure by Clochee, nawilżająca emulsja oczyszczająca, 200 ml (40 zł)
formuła tej emulsji mnie zaskoczyła - spodziewałam się czegoś bardziej w typie emulsji z Vianka, a otrzymałam coś bardziej w formie żelu, które pieni się całkiem mocno. szczerze mówiąc, nie widzę różnicy miedzy tą emulsją, a np. żelem Biolaven, według mnie oczyszczają na tym samym poziomie. emulsja nie była zła, ale dla mnie nieco za mocna - powodowała delikatne uczucie ściągnięcia. jeśli szukacie czegoś bardzo delikatnego to polecam jednak sięgnąć po emulsje z Vianka czy Phenome, natomiast osoby o cerach suchych, ale nie wrażliwych, powinny być z tej emulsji zadowolone. Pure by Clochee to gałąź Clochee, ale produkowana na wyłączność dla hebe, więc można ich produkty kupić stacjonarnie. są w plastikowych opakowaniach i mają mniej bogate formuły, co przekłada się też na niższa cenę, a do tego często można złapać te produkty w promocji. tej emulsji nie wspominam źle, ale już do niej nie wrócę, zainteresowały mnie jednak krem kojący i mgiełka, więc to niekoniecznie moje ostatnie spotkanie z tą marką.

INCIAqua, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Tilia Cordata Flower Extract, Allantoin, Cucumis Sativus Fruit Extract, Panthenol, Algin, Lactic Acid, Xanthan Gum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Parfum, Limonene, Linalool


Feel Free, mleczko do demakijażu, 200 ml (22 zł)
Feel Free to marka kosmetyków naturalnych dostępnych w hebe o przystępnych cenach (raczej niska półka cenowa) i jednocześnie z certyfikatem Ecocert! wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż cos wypróbuję i wybór padł na mleczko do demakijażu podczas promocji -40%. niska cena przekłada się też na opakowanie - niestety jest to plastik - i chociaż drewniana zakrętka wygląda bardzo ładnie, to odkleja się od głównej, mniejszej plastikowej zakrętki bardzo szybko. samemu mleczku nie mam nic do zarzucenia - dobrze zmywało makijaż oczu (tusz + eyeliner), chociaż czasami lubił nieco poszczypać gdy dostał się do oka. był to produkt poprawny, ale niczym mnie nie zachwycił - o wiele bardziej podoba mi się mleczko z Sylveco (które też według mnie lepiej zmywa makijaż). mleczko Feel Free pachniało ładnie, z nutką cytrusową. pomimo bycia dość przeciętnym jest to dobre mleczko i niska cena za dużą pojemność są zdecydowanie na plus, więc warto poczekać na promocję i wypróbować je na własnej skórze.

INCIAqua, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Coco-Caprylate/Caprate, Caprylic/Capric Triglyceride, Olea Europaea Fruit Oil, Glycerin, Polyglyceryl-3 Dicitrate/Stearate, Glyceryl Stearate, Stearyl Alcohol, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Chamomilla Recutita Flower Extract, Citrus Limon Fruit Extract, Salvia Sclarea Extract, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Benzyl Alcohol, Citric Acid, Dehydroacetic Acid, Xantham Gum, Parfum, Limonene, Linalool


Couleur Caramel, krem BB (nr 11), 30 ml (80 zł)
po długim używaniu kremu SPF 50 od Clochee jako podkładu z ulgą przywitałam nowy krem. jeszcze pod koniec opakowania Clochee zamówiłam próbki kilku produktów Couleur Caramel i właśnie to ten krem BB spodobał mi się najbardziej. dlaczego użyłam słowa "ulga"? pomimo tego jak bardzo lubię krem Clochee to trzeba przyznać, że jego konsystencja jest bardzo upierdliwa - jest tępy i ciężko go dobrze rozsmarować. po jego zużyciu chciałam przerzucić się na osobny krem z filtrem pod krem BB i ten z Couleur Caramel spisuje się w tej roli świetnie. jest bardzo leciutki i komfortowy w noszeniu, praktycznie nie czuć go na twarzy i ma raczej matowo-satynowe wykończenie i się nie świeci, co jest zdecydowanie na plus. utrzymuje się na twarzy ładnie przez cały dzień, ale raczej wymaga przypudrowania i dokładania pudru w ciągu dnia bo lubi zacząć się świecić po kilku godzinach, ale nie jest źle. świetnie współgra z pudrem jedwabnym tej samej marki. do minusów zaliczyłabym jego krycie, które jest niestety praktycznie zerowe: delikatnie wyrównuje koloryt, ale nic poza tym. można spróbować nałożyć kolejna warstwę, ale nie za bardzo da się stopniować krycie, więc przy nim raczej będzie nam potrzebny korektor. pomimo minusów tak bardzo polubiłam ten krem, że po jego zużyciu kupiłam kolejne opakowanie, którego obecnie używam. pod krem nakładam krem z filtrem Madara, który jest tłusty, jednak krem BB zdecydowanie zmniejsza świecenie i matowi, ładnie ukrywając tłustość kremu z filtrem. według mnie jest to zdecydowanie lepszy produkt, niż na przykład krem BB z Vianka i polecam się nim zainteresować. na stronie producenta dostępne są próbki pakowane w małe plastikowe opakowania, które wystarczają na około tydzień codziennego stosowania, a więc na pewno opłaca się je kupić i poszukać produktu idealnego dla siebie :)

INCIAqua, Rosa damascena flower water, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Octyldodecyl Myristate, Sesamum indicum (Sesame) seed oil, Polyglyceryl-6 Distearate, Glyceryl Stearate Citrate, Triglycerides C10-18, Argania spinosa seed oil, Prunus armeniaca (Apricot) kernel oil, Butyrospermum parkii (Shea butter) Butter, Cetyl alcohol, Olive Oil Decyl Esters, Squalene, Sodium Hyaluronate, Salicornia Herbacea Extract, Xanthan gum, Tocopherol, Helianthus annuus (Sunflower) seed oil, Parfum (Fragrance), Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium citrate, Lactic acid, Sodium hydroxide


Ecospa, hydrolat bławatkowy, 100 ml (12,60 zł)
nie jestem pewna, jakiego zapachu spodziewałam się po tym hydrolacie, ale po prostu mnie przerósł i nie byłam w stanie używać go jako toniku. jest mocno ziołowy, ale dziwny, na pewno należy do grupy hydrolatów, które są "śmierdzielami". głownie używałam go do rozrabiania masek, ale niestety chyba za długo u mnie stał, bo gdy zostało mi jakoś 1/3 butelki, na dnie zrobił się dziwny osad, a w środku zaczęły pływać coś, co nazywam "farfoclami", więc przestałam niestety zrezygnowałam z dalszego używania tego hydrolatu. na pewno nigdy nie wrócę do hydrolatu bławatkowego, ale chętnie kupię inne hydrolaty z Ecospa, ponieważ mają naprawdę duży wybór i niskie ceny, a do tego opakowania są szklane.

INCI: Centaurea Cyanus (Cornflower) Flower Water


Cien, maska na tkaninie After Sun, 10 ml (3 zł)
ta maska to naprawdę duże zaskoczenie! znalazłam ją jeszcze przed jej boomem na Instagramie. za śmiesznie niską cenę 3 zł dostajemy maskę w płachcie o bardzo ładnym, prostym składzie ukierunkowanym na nawilżanie i ukojenie skóry. według mnie działa o wiele lepiej, niż maski, które są pięć razy droższe. skóra po jej użyciu jest miękka i nawilżona, jest to maska idealna na zakończenie ciężkiego dnia. doceniam ja też za brak lepiącej warstwy. płachta jest nieco duża, ale da się ją dopasować do twarzy. jest to wygodne i szybkie rozwiązanie dla leniwych osób, którym nie chce się bawić w zmywalne maski czy takie, które trzeba przygotować samemu, jednak na pewno nie jest to dobre rozwiązanie dla środowiska, dlatego staram się używać takich masek rzadko. maska jest oczywiście dostępna w Lidlu, ale obawiam się, że jest to produkt tylko sezonowy, więc jeśli chcecie ją wypróbować, to radzę z tym nie zwlekać!

INCI: Aqua, Glycerin, Aloe Barbadensis Leaf Juice, 1,2-Hexanediol, Opuntia Ficus Indica Fruit Water, Allantoin, Chondrus Crispus Powder, Polyglyceryl-4 Caprate, Amorphophallus Konjac Root Extract, Hydroxyacetophenone, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Parfum



Boho Green Make Up, tusz do rzęs Volume and Green, 5  ml (45 zł)
Boho to marka kosmetyków do demakijażu, którą można znaleźć w niektórych Rossmannach (w Łodzi znalazłam ich szafę w Manufakturze). ceny nie są bardzo wysokie, a do tego łapią się na promocje -55% na makijaż, które są chyba co roku, więc podczas tegorocznej promocji postanowiłam wreszcie wypróbować coś z Boho - padło na zielony korektor, krem BB, pomadkę i tusz. pomadka stała się moim ulubieńcem, krem BB niestety w ogóle mi nie pasował, więc go sprzedałam, a korektor jest mocno średni. jeśli chodzi o tusz to był on średni - na początku nie bardzo wydłużał rzęsy, a pogrubienie było małe. zdecydowanie lepiej spisywał się, gdy już trochę zgęstniał - wtedy ładnie wydłużał rzęsy. mimo wszystko uważam, że nieco lepszy efekt uzyskam maskarami Vampire Lashes (lovely) czy Queen Size (wibo), które kosztują o wiele mniej, a mają w porządku składy. tusz Boho nie podrażnia oczu, ale zostawiał lekką pandę po kilku godzinach (chociaż u mnie każdy tusz tak robi). po dłuższym stosowaniu tusz zaczął jednak dziwnie pachnieć, więc przestałam go używać. jeśli szukacie naturalnej kolorówki to warto spojrzeć na Boho, ponieważ mają naprawdę spory wybór.

INCIAqua, Copernicia Cerifera Cera (Carnauba) Wax, Glyceryl Stearate Se, Glyceryl Behenate, Isopropyl Myristate, Rhus Verniciflua Peel Wax, Oleic/Linoleic/Linolenic Polyglycerides, Propanediol, Candelilla/Jojoba/Rice Bran Polyglyceryl-3 Esters, Glyceryl Stearate, Microcrystalline Cellulose, Glycerin, Glyceryl Caprylate, Cetearyl Alcohol, Sodium Stearoyl Lactylate, Ethyl Lauroyl Arginate Hcl, Cellulose Gum, Sodium Hydroxide, Hydrolyzed Linseed Extract, Sodium Benzoate, Ci 77499 (Iron Oxides)


Ecodenta, pasta do zębów potrójne działanie biała glinka, 100 ml (15 zł)
muszę przyznać, że tę pastę kupiłam przez pomyłkę - nie spojrzałam w skład i niestety dopiero po kupieniu zauważyłam, że ma składzie etanol. mam dość wrażliwe dziąsła, które lubią delikatne pasty, więc nie chciałam ryzykować i nie używałam tej pasty codziennie, a zamiennie z inną tej samej marki. pasta sama w sobie była poprawna, całkiem dobrze odświeżała oddech, ale nie wrócę do niej ze względu na alkohol w składzie oraz fenoksyetanol, którego też wcześniej nie zauważyłam. 

INCIAqua, Hydrated Silica, Glycerin, Sorbitol, Bentonite, Sodium Cocoyl Glutamate, Titanium Dioxide (Cl 77891), Epigallocatechin Gallate, Propolis, Alcohol, Xantan Gum, Aroma, Mentha Piperita (Peppermint) Oil, Limonene, Sodium Saccharin, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin


Yope, mydło w płynie Wanilia i cynamon, 500 ml (15 zł)
mydła Yope (a właściwie żele, bo nie są to stricte "mydła) towarzyszą mi od bardzo dawna i używam tylko ich do mycia rąk. lubię je za zapachy i to, że są dostępne w wielu miejscach stacjonarnie. refille zawsze kupuję na Ekocudach (kosztują tam 10 zł), ale planuję w miarę możliwości zaopatrzyć się w ich szklaną butelkę. niestety nie mieszkam w Warszawie, ale mam nadzieję, że na przyszłych Ekocudach będzie możliwość zakupu tej butelki. nie widzę żadnej różnicy w działaniu rożnych wersji zapachowych, wszystkie są delikatne dla dłoni i nie powodują przesuszenia czy podrażnień. wanilia i cynamon to zdecydowanie najbardziej słodki zapach w całej ofercie Yope i jest raczej zapachem, który lubię najmniej, więc następnym razem wrócę do mojej ukochanej werbeny lub szałwii :)

INCIAqua, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Glyceryl Laurate, Glycerin, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Cinnamomum Zeylanicum Bark Extract, Sodium sunflowerseedamphoacetate, Parfum, Panthenol, Allantoin, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate



linki do kosmetyków, które były opisane w poprzednich denkach:
 - Batiste, suchy szampon


znacie te kosmetyki? co trafiło do Waszych lipcowych denek? :)

2 komentarze:

  1. Dziwna sprawa z tymi hydrolatami z Ecospa. Bławatkowy testowałam od nich i z innej firmy - tamtego dało się używać, ale przy zapachu Ecospa wymiękłam (tu może nadmienię, że delikatna nie jestem i np. hydrolat kocankowy z mazidel jest dla mnie ok). Obecnie z Ecospa mam hydrolat z melisy i też tak śmierdzi, muszę się zmuszać do używania. A zapach zarówno samej melisy, jak i olejku eterycznego z niej znam doskonale i w żaden sposób nie przypominają tej woni, którą mam (nie)przyjemność codziennie się pryskać... Kusi mnie jeszcze hydrolat tymiankowy od nich, ale nie wiem czy się skuszę. Prawdopodobnie zostanę przy Mazidłach i rewelacyjnych From a Friend, szczególnie że obie firmy używają szkła.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak do tej pory wszystko z Ecospa mi się sprawdzało (oleje, półprodukty itd), ale to mój pierwszy hydrolat od nich, więc nie wiem, jak z innymi. nie wiem, czy chcę próbować :/ ja jestem za to fanką hydrolatów z Your Natural Side bo mają duży wybór, różne rodzaje pojemności (największa to chyba 500 ml) i wszystko jest w szkle :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016
Naturalne kosmetyki i pielęgnacja
, Blogger